Profesor McGonagall usiadła za biurkiem i spojrzała na niego srogo. Potem powiedziała:
-Weź sobie ciasteczko, Potter.
-Co proszę?
-Weź sobie ciasteczko – powtórzyła niecierpliwie, wskazując kraciastą puszkę stojącą na szczycie jednego ze stosu papierów na jej biurku. – I usiądź.
Już kiedyś wydarzyło się coś podobnego – Harry spodziewał się połajanki, a tymczasem profesor McGonagall oznajmiła mu, że będzie grał w quidditcha w drużynie Gryfonów. Opadł na fotel stojący naprzeciwko biurka i wziął sobie z pudełka piernikową traszkę, czując się podobnie zbity z tropu jak wówczas.
Profesor McGonagall odłożyła notatkę profesor Umbridge i spojrzała na niego z powagą.
-Potter, musisz być ostrożny.
Harry przełknął kęs traszki i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Jej głos był zupełnie inny niż zwykle: nie był wcale dziarski, szorstki i surowy – był pełen niepokoju i jakoś bardziej ludzki.
Rowling J. K. (2003). Profesor Umbridge. W: Harry Potter i Zakon Feniksa (s.278). Poznań: Media Rodzina.
Professor McGonagall sat down behind her desk, frowning at Harry.
Then she said,
“Have a biscuit, Potter.”
“Have — what?”
“Have a biscuit,” she repeated impatiently, indicating a tartan tin of cookies lying on top of one of the piles of papers on her desk. “And sit down.”
There had been a previous occasion when Harry, expecting to be caned by Professor McGonagall, had instead been appointed by her to the Gryffindor Quidditch team. He sank into a chair opposite her and helped himself to a Ginger Newt, feeling just as confused and wrongfooted as he had done on that occasion.
Professor McGonagall set down Professor Umbridge’s note and looked very seriously at Harry.
“Potter, you need to be careful.”
Harry swallowed his mouthful of Ginger Newt and stared at her. Her tone of voice was not at all what he was used to; it was not brisk, crisp, and stern; it was low and anxious and somehow much more human than usual.
Mój przepis na imbirowe traszki jest pewnego rodzaju kompromisem między polską a angielską wersją ciasteczek, a wynika to z dwóch problemów, które napotkałam, czyli:
- nazewnictwo – w polskiej wersji językowej książki znajdziemy określenie „piernikowa traszka”, a w angielskiej są to „imbirowe traszki”; postawiłam na wersję podwójnie imbirową, ale z nutą innych przypraw,
- wygląd ciastek – tutaj, być może błędnie założyłam, że „imbirowe/piernikowe traszki” to nazwa własna (jak np. Michałki czy Kasztanki) i nie ma to wpływu na kształt wypieku, teraz przyznaję że lepiej byłoby wykonać ciasta w kształcie maleńkich płazów :). Do zrobienia następnym razem!
Z książkowego opisu traszek mogę wysunąć jedynie dwa wnioski: mają być to ciastka bez kremu, które można przechowywać dłużej w szczelnie zamkniętej puszce oraz muszą być godne podniebienia wymagającej Minerwy McGonagall. Do dzieła!
Składniki:
- 320 g mąki,
- 170 g miękkiego masła,
- 70 g kandyzowanego imbiru (lub więcej jeśli lubisz),
- 120 g jasnego, brązowego cukru,
- 160 g białego cukru, podzielonego na dwie części,
- 2 łyżeczki mielonego imbiru,
- 1 łyżeczka cynamonu,
- 1/2 łyżeczki soli,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 2 łyżki Golden syropu,
- 1 łyżeczka skórki z cytryny,
- 1 jajko,
- 1 łyżka rumu.
Wykonanie:
- Kandyzowane cząstki imbiru posiekaj na drobną, kilkumilimetrową kostkę.
- W misce połącz przesianą mąkę, proszek do pieczenia, mielony i kandyzowany imbir, cynamon i sól.
- W innym naczyniu zmiksuj brązowy cukier oraz 80g białego cukru z masłem, do uzyskania gładkiej masy. Następnie dodaj do niej skórkę cytrynową, jajko oraz Golden syrop i jeszcze raz całość zmiksuj. Stopniowo dosypuj suche składniki i miksuj zalewając całość rumem. Ciasto powinno być zwarte.
- Z powstałego ciasta uformuj kulki wielkości sporych orzechów włoskich,
obtocz je w pozostałym cukrze i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostaw między ciastkami spore odległości, ponieważ jeszcze wyrosną. - Piecz je w temperaturze 180 stopni przez 10-15 minut, aż brzegi staną się złote. Pozostaw traszki do ostygnięcia na kratce.
Jedna uwaga do wpisu “IMBIROWE TRASZKI / GINGER NEWT”